leżakowanie
06 maja 2009, 11:45
Majowy weekend upłynął na lenistwie, grillowaniu i leżakowaniu. Nawet było miło. Niewiele robić musiałam, oprócz tzw. "uważania na siebie" i grzania starych kości na słońcu.
Nietety niewiele też czasu z Lubym spędziłam, gdyż zajął się... psią! A to psi ogrodzenie robił - kojec, a to budę ocieplał, na koniec ją mył i suszył. Suszenie odbywało się na słońcu i polegało na pilnowaniu psi, by leżała w miejscu nasłonecznionym swego tarasu. Tak, tak, Luby zrobił jej taras! ...i polegiwał na nim wraz z nią...
Cóż leżakowanie nie do końca mi jednak służy. Kręgosłup mi siadł. Objawia się to ponadprzeciętnym bólem prawej nogi. Nawet jej już do góry nie podniosę. Och, ostatni raz miałam tak, kiedy to na studiach przesiadywałam po kilkanaście godzin dziennie (i nocnie) nad projektami. Wtedy też kategorycznie kręgosłup odmówił posłuszeństwa. Pomógł stretching, pilates... teraz to raczej nie wchodzi w grę. Moja jedyna nadzieja w specjalistycznej poduszce dla kobiet w ciąży, która rzekomo odciąża kręgosłup. Mam nadzieję, że warto było w nią inwestować. Z niecierpliwością czekam na przesyłkę!
Weekend majowy nie mógł jednak upłynąć tak bezstresowo zupełnie. Dnia trzeciego o godzinie 20ej zjawiła sie familia Lubego w odwiedziny. Tak, tak, ta sama, co napieprzyła na mnie głupoty i ta sama, która odmówiła swego udziału w naszym ślubie... Przyjechali (sprostujmy, że mowa o bracie Lubego i jego żonie) z uśmiechami na gębach, bezczelnie po mieszkaniu zaglądali, zdjęcia ze ślubu oglądali... A mi sie krew gotowała w środku. Co za bezczelność!!! A gdzie, kurwa mać, PRZEPRASZAM!!!??? Luby nie chciał nawet z nimi gadać, mi się zresztą dyskusji rozwijać także nie chciało. Grzecznie kawę zrobiłam, ciasto podałam (żałując przy tym, że patrzą mi na rece, bo bym im do talerzy napluła). Luby się nie odzywał. Widziałam, że wkurwiony nieziemsko... Milczał przez całe 45 minut ich wizyty. Mnie szlag trafiał, kiedy widziałam, jak bratowa Lubego oczami po ścianach rzuca.
Co żeś, Cipo, myślała? Że mieszkam jak Wy? W chlewie? W oborze z krowami po sąsiedzku?! Patrz!!! Patrz!!! Nigdy się czegoś takiego, Wieśniaro Durna, nie dorobisz!!! Tak, a to jest Najukochańszy z Siostrzeńców, ma 3 i pół roku, umie liczyć do dwudziestu i dodawać na paluszkach, a Twój syn lat trzy nie potrafił mu nawet powiedzieć, jak ma na imię!!!! Ty, Durna Bździągwo, Wieśniaro Zahukana, Bezczelna Gówniaro!!! Miałaś oczy by tu przyjechać? Miałaś, kurwa, odwagę na przeszpiegi sie zjawić?? A ani "be" ani "me", ani "przepraszam" powiedzieć nie potrafisz, a oczy Ci mało z orbit nie wyjdą!!!
Poszli, Luby trzasnął za nimi drzwiami. Potem wyciąnął sobie piwo z lodówki sycząc "bezczelni, kurwa ich jebana mać".
I tak oto zakończył się majowy weekend tak miło rozpoczęty ... Relacje rodzinne bez zmian zatem. Chociaż nie, zmiany są - Luby rozłączył dzwonek do drzwi, a psia biega teraz tuż pod ogrodzeniem. I dumna jestem ze swej psi, bo dzielny i groźny z niej mongolski pies strużujący :)
Eh.... 3 miesiące temu przypełzli na przeszpiegi... rękę sobie mozemy podac babo jak widzę..
a co to za rasa psiny?
Ale nadzieja w poduszce ;)
Ma tupet ta wasza rodzinka... ja bym jej tą gorącą kawę "przypadkiem" na twarz wylała... ehh... żeby tak bezczelnie...!
Fajnie że tan Wasz psiak taki kochany :)
Zdrówka życzę i bezstresowych dni :)
Dodaj komentarz