Archiwum 18 marca 2008


Weekendowy spacerek
Autor: cyniczna
18 marca 2008, 09:22

Weekend spędziłam z chrześniaczką... A właściwie biegając z wózkiem, posiadającym w swej zawartości moją dwumiesięczną chrześnicę.

 

Deszcz leje, dziecko płacze, ja mokra, zdyszana, ręce mi zgrabiały zaciśnięte na rączce wózka... i z tym różowym widmem w ten pochmurny dzionek zapierniczam jak głupia, by dzidzia spała... A dzidzia oczy szeroko otwarte i kpi ze mnie, śmiejej się, macha tymi małymi łapkami, ani myśli spać! Niech se ciotka z wózkiem pobiega! No i pcham przed sobą ten różowy obłoczek w folię zapakowany, woda sie z nieba leje, adzidzia swe śliczne oczka we mnie wlepia, obserwuje

i NIE ŚPI!

 

Ok, metoda na "potrząsanie"! Wytargałam wózek ponad 2 km od domu rodzinnego bratanicy - chrześnicy, by ją wytrząść na kostce brukowej. Skutecznie = oczy dzidzi zamknięte. Więc pół godziny po nawierzchni z kostki o długości raptem 20m w tą i z powrotem kursowałam, a deszcz nie dawał za wygrana i sowicie moczył moją kurtkę tylko z nazwy nieprzemakalną (o, jakże żałowałam, że narciarskiej kurtki na ów spacerek nie zabrałam).

 

Pełna obaw o swoje zdrowie (dzidzi raczej nic nie będzie, ciepło w wózku ma, sucho i bardzo różowo) wracam pędem do domu brata, chcąc ulokować różowy obłoczek pod dachem. Ja wózek na hamulce, a chrześniaczka śliczne oczy otworzyła, przeciągnęła się , ziewnęła i usteczka do płaczu ułożyła... i se weź ciotko, rób, co chcesz, a najlepiej zaiwaniaj z powrotem na kostkę... co też ciotka uczyniła...

uffffff

 

To chyba trochę potrwa zanim sie zdecyduję urodzić dziecko Memu Lubemu...