14 sierpnia 2008, 12:19
Dzwonek do drzwi. Z niechęcią zaglądam przez osłonięte roletą okno. Nie mam ochoty na kontakty ze światem. Nawet jeśli te kontakty miałyby ograniczać się do wizyt listonosza.
Wielki facet taszczy pod pachą wielką paczkę. Dzwoni jeszcze raz i zagląda po oknach. Jest mi zupełnie obojętne, czy mnie dostrzegł. Obserwuję, jak z mozołem usiłuje przepchać paczkę jak najbliżej drzwi wejściowych (stoi przed furtką do domu, dzwoni domofonem k'woli wyjaśnień).
Cicho gwiżdżę na suńkę. Podbiega posłusznie łasząc się. "Do drzwi" - rzucam jedynie i słyszę, jak zbiega po schodach stukając pazurami po dębowych stopnicach.
Wściekłe ujadanie odgania wystraszonego listonosza od drzwi. Rzuca paczkę i pakuje wielki tyłek do samochodu.
Strąciłam z okna brzydki chiński wazon (nigdy nie pasował do mojego stylu). Jutro rano złożę skargę na listonosza. W paczce była drogocenna chińska pamiątka po cioteczce...