Najnowsze wpisy, strona 16


Kobieta pracująca
Autor: cyniczna
12 marca 2008, 14:36

No i pada....

Bezczelne krople bębnią o szyby! Rozpanoszyły się w całym mieście. Sine chmury zajęły niebo na własność!

Nici z mycia okien i wieszania firanek... i dobrze.

 

Głodna jestem. Jakaś zakomplesiona dietetyczka powiedziała mi kiedyś, że żucie miętowej gumy do żucia wzmaga uczucie głodu. No i chyba miała rację. Od rana szukam czegoś do przekąszenia. A to jogurcik, a to kisielek, grahamka... Orbitki miętowe precz, witajcie owocowe gumy dla dzieci... i dobrze.

 

Dzień pracy dobiega końca. Rozanielona i tak połowę czasu słuzbowego spędziłam służbowo poza biurem szukając po sklepach białego sweterka (oczywiście odzież robocza hehe). Zdążyłam przed bezczelnym deszczem. Drugą połowę spędziłam z nosem w komputerze szukając atrakcyjnych wczasów spa nad morzem... bardzo dobrze... przelotnie jedynie zerkając na oferty atrakcyjnej bielizny... na weekend z Lubym. Uświetnię mu powrót ze szkolenia lubieznym lizaniem hehe.

A dzień taki piękny, że poszłam piechotą.......
Autor: cyniczna
12 marca 2008, 09:13

 

Wstałam rano z niesmakiem... Za krótko spałam? SAMA spałam! Luby do trzech dni na szkoleniu i jakoś sobie w pustym łóżku miejsca nie mogę znaleźć.

Niechętnie zrobiłam sobie śniadanie i przeżuwałam je z wzrokiem utkwionym w deszczowy krajobraz za oknem. Dlaczego ludzie nie kupują żółtych parasoli? Nie twierdzę, że deszcz by wtedy przestał padać, ale z całą pewnością byłby bardziej optymistyczny.

Zupełnie bez zapału powlokłam sie do łazienki, gdzie przez dziesięć minut komplentowałam swą twarz w lusterku i analizowałam kolor skóry, który wydał mi się niezdrowo szary...

A kiedy wyszłam z łazienki, jakby słysząc moje utyskiwania na świat i pogodę, ktoś włączył słońce. Ciepłe wiosenne promienie oświetlały sypialnię wpadając strumieniami przez okno. I pławiąc się w tym słonecznym świetle nabierałam energii do życia. Uśmiech szerokim rogalem pojawił się na mej zmizerniałej twarzy. Postanowiłam rzucić w kąt zimowe brązy, czernie i fiolety i z przyjemnoscią wsunęłam na ciało turkus i biały bezrękawnik. Zjechałam po poręczy z trzeciego pietra na sam parter, w sklepie za rogiem kupiłam sobie loda (cortinę porzeczkową), zadzwoniłam do Lubego i przepełniona optymizmem weszłam do biura. WIOSNA JEST! PIĘKNIE JEST!

 

Magiczne słońce śmiech

brak czasu
Autor: cyniczna
07 marca 2008, 14:22

Ostatnio dni mam wypełnione po brzegi. Mobilizuje mnie to. Nie pamiętam, kiedy byłam ostatnio tak nakręcona. Lubię.

 

A dziś jeszcze służbowy "Dzień kobiet" Perskie oko Goździk i rajstopki?????

Sobota dniem "zaopiekuj się mną"...
Autor: cyniczna
03 marca 2008, 15:58

I

 

Mój sistrzeniec układał ze mną "pużle", całe 24 elementy Uśmiech Marszcząc czoło wciskał tymi swymi słodkimi maleńkimi pulchnymi łapkami wielkie 11 centymetrowe części w ramy gigantycznego obrazka z motywem Kubusia Puchatka. Kiedy udawało mu się dopasować element przyklepywał go zabawnie dłonią mrucząc z zadowolenia i od czasu do czasu wykrzykując triumfalne "O". Cieszyło mnie, że tyle frajdy mu to sprawia. UWIELBIAM GO! Lubię, kiedy pakuje mi się z książką na kolana, pokazuje biedronkę i żąda śpiewania "biedroneczki są w kropeczki". Absolutnie hicior w moim wykonaniu! Mały nie da sobie wcisnąć kitu i nie pozwala tego śpiewać nikomu innemu. Lubię, kiedy przytula się do mnie przekupnie, całuje i oznajmia patrząc mi szczerze w oczy "kocham te, ciocia". Aż mnie duma rozpiera. Nawet, gdy wiem, że chodzi jedynie o to, bym dała się namówić na wręczenie mu jakiejś słodkości...

A potem przyszła Moja Wielce Pierdolnięta Siostra z serkiem danio, którego Mały nie chce jeść... Co Ci ciotka tu dała? Czekoladki? No, nakarmiła Cię byleczym i teraz już po serku! (rzeczywiście, wielkie, bardzo wartościowe pożywienie - serek! Moja Do Granic Możliwości Jebnięta Siostra w życiu jeszcze obiadu nie ugotowała i Mały je to, co dam mu ja, albo babcia... Zresztą nieistotne. Chodź, Kochanie, idziemy od tej niedobrej ciotki! Chwyciła go za rękę i szarpie w stronę drzwi, a Mały z "pużlem" w ręku zapierał sie i bronił "mama, mama, nie... ja pużle, pużle...". Wyciąga do mnie te słodkie łapeczki, łzy mu wisza na rzęsach "kocham te, ciocia". Najpradziwiej Pojebana Siostra Jak Rany Chyba Jednak Nie Moja z nerwami wymierzyła mu siarczystego klapsa "mamę się kocha, nie ciotkę". Och, Dziewczyno, jak ja bym Cię pizgła przez ten durny łeb!!!!!!!!!!

 

II

 

Rozmowa z bratowej bratanicą  - lat 3,5 Perskie oko To pół jest najważniejsze, oczywiście.

Ja: Nie wiem, nie wiem, Ty sie tak w tym roku Mikołaja bałaś, że nie wiem, czy Ci pod choinkę jeszcze coś przyniesie.

BB: Przyniesie!

Ja: Tak? No, to co byś chciała, żeby Ci przyniósł? Bo to już chyba musisz zacząć list pisać.

BB: Malowankę, farby, mazaki, kredki... książkę.... rower

Moja bratowa: Ej, ale powiedz, co byś naprawdę chciała, ciocia nie będzie sie śmiać.

BB: No, dobra, to Ci powiem. Chcę czerwoną szminke, czerwony lakier do paznokci, czerwoną opaskę do włosów, czerwone buty na obcasie i czerwoną sukienkę... Bo bardzo lubię czerwony.

I weź tu zachowaj powagę i się nie śmiej.

Jeśli a oznacza szczęście, to a=x+y+z,...
Autor: cyniczna
29 lutego 2008, 15:20

Te konkursy, projekty i cholerny wojewódzki w mordę kopany konserwator zabytków mnie wykończą! Przędę ostatkiem sił! Nawet gdybym uszami zaklaskała, występem swym wszystkich nie usatysfakcjonuję. Niech się ten dzień wariata nareszcie skończy!!! Kto nie wejdzie, drze ryja od progu. Obserwuję zadziwiające zdolności mięśni twarzy w kształtowaniu tak dosadnej mimiki z niezwykłym spokojem, jednakże gotuję się cała i gdybym mogła, z przyjemnością huknęłabym takim jednym i drugim łbem o ścianę sprawdzając, czy nos zdoła zamortyzować uderzenie. Na biurku piętrzą się stosy dokumentacji i planów budżetowych... by to ogarnąć musiałam wykorzystać uśpione zdolnosci logistyczne mego niezwykłego umysłu. Zadziwiające, że wiem, co nosi blat mego biurka...

 

Na sam przód stoczyłam bój z branżystami drogowcami, ale zaledwie rozgrzeweczką owo starcie było i w miarę gładko poszło, bo inżynierowie nie gęsi i swój język znają. Następnie z urbanistą mającym o sobie niezwykle wielkie mniemanie - pani profesor od siedmiu boleści! Ludzie, którym udało sie osiągnąć tak wiele w dziedzinie naukowej, wykazują sie niezwykłą ignorancją, jeśli chodzi o byty bardziej materialne, mocno w rzeczywistości prawem umocowane. Sam tytuł zdaje się świadczyć o ich zupełnej niezaradności i niefrasobliwości w sprawach natury praktycznej, mijającej się czasami mocno z teorią.

 

Uhgh, a na deser jakiś konserwator nóżką tupać przyszedł, jak rozpuszczony bachor wrzeszczał od progu "veto", zanim jeszcze wyjaśniłam, o co chodzi i że sprawa ani jego ani obiektów zabytkowych nie dotyczy. A ileż przy tym pretensji z jego strony, ile urażonej dumy!!! I te wszystkie wynaturzenia po to, by na końcu stwierdzić, że "nie jego rzecz" i "umywa ręce". A ch... ci w dupę! Czy przeprosił za swe szczeniackie zachowanie i nadpsucie mi nerwów? NIE!! Burak.

 

No, dzień mam kiepski jak na zwieńczenie tygodnia przystało...

Ach, trzeba zalać tego robaka złości i niedowartościowania!!! Zalać, zapić, zapomnieć... a jutro znów stawić czoło niedouczonym urbanistom!

 

P.S. Nie żebym coś przeciwko urbanistom miała....Perskie oko